Jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś....

niedziela, 14 sierpnia 2011

"Niebezpieczne związki" czyli 6 m-cy z życia Borysa :)


Cały czas się zastanawiam kto kogo ‘uwiódł’ w tym związku ??? tzn. Borys i reszta rodziny.
I tak na prawdę nie wiem. Gdyby świat kończył się na progu naszego mieszkania to już dzisiaj powiedziałabym, że faktycznie udało mi się ‘odczarować’ Borysa. Bez prawienia sobie komplementów (bo na nie, nie zasłużyłam) powiedziałabym TEN pies przeszedł niesamowitą metamorfozę i wyszedł na prostą. Do dzisiaj pamiętam jak Borys załatwiał się pod siebie gdy się do niego zbliżaliśmy. Jak potrafił cały dzień nie jeść i nie pić. Wychodził z ukrycia dopiero gdy gasiliśmy światło i szliśmy spać. Wtedy dopiero było słychać w całym mieszkaniu jak pił wodę i jadł z miski. Każdy kontakt wzrokowy z człowiekiem powodował u niego drgawki jakby miał Parkinsona’. Chował się za firanki i zasłony tak żeby nie było go widać. Pamiętam jak długo czekałam na moment gdy w końcu opuści pokój w którym się zaszył w pierwszy dzień i wszystkie pozostałe pomieszczenia w mieszkaniu były ‘wrogiem’ nr 1. Każde nasze spotkanie na przedpokoju gdy wychodziliśmy z innych pomieszczeń czyli jak to określałam ‘zderzenie na czołówkę’ w momencie gdy Borys próbował opuścić ‘swój’ pokój kończyło się podkulonym ogonem i zwrotem do kąta , w którym cały czas siedział. Pamiętam ile czasu wymagało przeniesienie jego misek do kuchni do której bał się wejść żeby cokolwiek zjeść. Pamiętam ile wysiłku wymagało wyjście z nim na spacer ponieważ panicznie bał się klatki schodowej i ubieranie w szelki plus obroża. Pamiętam swoje poparzone ręce. Na których wyskakiwały bąble jak przy poparzeniu trzeciego stopnia gdy Borys rwał ze strachu do przodu, a linka z prędkością światła przesuwała mi się przez dłonie. Pamiętam ile razy udało mu się mnie przewrócić na śliskim chodniku ( w lutym) gdy w panice uciekał przed każdym człowiekiem jakiego mijaliśmy na spacerze. Do dzisiaj pamiętam jak bardzo był wystraszony, wycofany, nieufny i jak bardzo bał się całego świata.
Pamiętam też ile czasu wymagało aby sam dobrowolnie wszedł do łóżka, wywalił się na plecy żeby go podrapać po brzuszku, podszedł z własne woli aby go podrapać za uszami, wziął jakiś przysmak z ręki.
Dzisiaj to nie ten sam psiak. Chodzi po całym mieszkaniu. Mogę patrzeć na niego gdy wyjada coś z miski, a nawet mogę go przekroczyć gdy je, a ja musze wyjść z kuchni. Gdy mijamy się przedpokoju to Borys patrzy na mnie jakby się pytał „kto ma prawo pierwszeństwa przejazdu”. Sam podchodzi i doprasza się o pieszczoty i zainteresowanie jego osobą. Wręcz potrafi być natarczywy gdy nie mam czasu. Szturcha moją rękę , podszczypuje mi tyłek aby tylko zwrócić na siebie uwagę chociaż za swojego ‘przewodnika’ wybrał Przemka. Jest z nim nierozłączny jak ‘pępowina’. Nawet nie wiecie ile kilometrów potrafi wystukać za Przemkiem po mieszkaniu. Porusza się za nim jak cień. Nawet jak Przemek idzie do kibelka to Borys siedzi pod drzwiami i czeka. Nie mówiąc już ile czasu spędza w jego łóżku. Chociaż do mojego też zagląda. Nawet potrafi przepędzić koty żeby leżeć jak ‘pan na włościach’. Pilnuje swojego terenu jak strażnik . Jest szybszy jak system wczesnego ostrzegania. Ledwo Przemek zajedzie samochodem pod blok, a Borys już sygnalizuje że się zbliża. Gdy otwieram drzwi to Borys leci jak strzała po schodach w dół żeby się przywitać z Przemkiem i przyprowadzić go do mieszkania. A jaki wtedy jest szczęśliwy. Jednak każdego gościa (nawet takiego, który często bywa u nas) wita warczeniem i ‘irokezem’ na grzbiecie. Dopiero po pewnym czasie się przekonuje do niego i podchodzi żeby go pogłaskać. Nawet zaczął już z pewna dozą nieśmiałości wyglądać na balkon.
Jednak poza domem dalej jest nieufny i reaguje na obcym ludzi strachem i paniką. Na spacerze potrafi go wystraszyć nawet najdrobniejsza, nieznana mu sytuacja. Boi się nawet dzieci.
Zabawy z nim polegają na rzucaniu piłeczki, ale od dołu. Piłka rzucona z nad głowy powoduje natychmiastową panikę. To samo dotyczy rzucenie patykiem. Nie toleruje piszczących zabawek. Najlepsze są pluszaki, które można rozszarpać. Każdy gwałtowny ruch ręką jest ‘wrogiem’. To samo dotyczy podniesionego głosu. Nawet jak biorę miotłę lub mopa do ręki to Borys ucieka w najdalszy kąt. Dlatego staram się te sprawy załatwiać jak Borys wychodzi z Przemkiem na spacer.
Gdy wyjeżdżamy w plener Borys pilnuje miejsca w którym się ‘rozbijamy’ każdy kto przechodzi obok jest witany głośnym szczekaniem i warczeniem.
Tak naprawdę to przekochany psiak, który bardzo pragnie człowieka, ale jednocześnie się go bardzo boi. Bardzo pragnie zaufać, ale zarazem strach mu tak do końca na to nie pozwala.
Żyje w dwóch światach. Jeden świat to świat w naszym domu, który już zaakceptował i pokochał. Drugi świat to świat za progiem naszego i jego mieszkania, który w dalszym ciągu jest światem w stosunku do którego jest pełen dystansu.
Czasami zachowuje się jak autystyczne dziecko. Jest otwarty, szczęśliwy, morda mu się śmieje od ucha do ucha, a za chwilę potrafi przejść niesamowitą metamorfozę. Staje bokiem, uszy kładzie po sobie, patrzy z pod zmrużonych powiek i ja już wtedy wiem, że wraca w swoje ‘zaklęte rewiry’. Wtedy pozwalam mu trwać w tym stanie skoro taka jest jego potrzeba i spokojnie czekam aż wróci z powrotem do nas. Wraca bardzo szybko zwłaszcza gdy jest przy nim Przemek.
Przed nami jeszcze wiele pracy, ale wiem że warto. Wiem, że ten pies zasłużył jak mało który na godne życie i nie staram się nawet wyobrazić co musiał przeżyć w tym swoim krótkim jeszcze życiu, że tak bardzo się tego życia boi. Każdy ma jakąś drogę do przebycia. Borys też ją ma i my (ja i Przemek) pomożemy mu w tym samospełnieniu się.
Będzie dobrze. Musi być. Nie ma innej opcji przed nami.
Oj chyba udało mi się w końcu zrobić podsumowanie tych 6-ciu miesięcy jakie Borys spędził w naszym domu.

2 komentarze:

  1. Jakoś tak się złożyło, że towarzyszę temu blogowi właściwie od początku... Czytałam z przerażeniem o nim na fb, potem ze łzami w oczach o jego pierwszych krokach w nowym domu i zastanawiałam się, co przeżył ten młodziutki przecież psiak wcześniej :((
    A teraz każdy post to wielki krok naprzód i w oczach łzy, ale rozrzewnienia, bo z nadzieją, że będzie coraz lepiej...

    Niesamowite, ile można zrobić dobrego dla zwierzaka. I ile ma do zaoferowania każdy zwierzak, nawet tak głęboko doświadczony przez życie.
    Idę po chusteczkę... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. witaj kabanta :)
    masz racje nikt tak wiele nam w życiu nie może dać co zwierzak, który jest przy nas. Jego miłość jest 'czysta' jak kryształ. Jednak miłość zdobyta od psa po przejściach jest jakby podwójna ponieważ taki pies aby pokochać człowieka musi najpierw pokonać siebie ... swój strach i lęk. A to trudna rzecz.
    Cieszę sie, że jesteś z nami i Borysem tutaj na blogu.
    Pozdrawiamy cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń